Japonia2005
piątek, lutego 25, 2005
  Ostatni dzień pracy .

Czekam na elektryczną wagę walizkową. Krąży dziś jak zjawa w domu Ninomiya. Koniec miesiąca. Miejsce przeładowywania bagaży. Na dworze leży śnieg.

Już o godzinie 9:15 odbyła się „inspekcja końcowa” apartamentu („final room inspection“). Ten sam człowiek, który ostatnio pryskał jakimś środkiem owadobójczym za lodówką, przyszedł i policzył ponownie ostrzegacze pożarowe. O godzinie 9:45 odbyła się ostatnia opłata („final payment“). I zaraz potem telefon był martwy. Do Berlina, Liestal i Lahaina przezornie dzwoniliśmy wczoraj wieczorem.

Profesor potem pojechał do Tokio. Na ostatnie dwa ważne spotkania. Ja zostałam z walizkami. Włączyłam po raz ostatni różowe żelazko.

3 R. Wczorajsze oświecenie. Reduce. Reuse. Recycle. Specjalista sustainability przenumerował elektroniczny Newsletter od premiera Koizumi osobiście. Mnie poinformował o tym dopiero wczoraj.

Przedwczoraj w nocy, pisze Eiko, było bardzo lekkie trzęsienie ziemi. Trzecie. Nic nie odczułam. Zasnęłam w końcu – po zimnie spędzonych trzech nocy pod stołem – z ciepłymi stopami we własnym łóżku.

W Tagesspiegel online czytałam, kiedy profesor już siedział w autobusie do Tokio, że na Rugii zerwały się 50.000 metrów sześciennych skały wapiennej i spadły do Bałtyku. Tak zwane „Wissower Klinken“ padły ofiarą zimnego i mokrego. Kierownik parku narodowego Jasmund (całe szczęście że nie jest to dziedzictwo przyrody światowej) cytują w gazecie z pocieszającym zdaniem: „Pocztówki i albumy teraz chyba trzeba będzie zmienić.“

Junichiro Koizumi witał w zeszłym tygodniu Wangari Maathai, laureatką Nobla pokojowego z zeszłego roku i ministrem spraw środowiskowych w Kenii. Czarna dama w żółtej sukni wrażała swoje zachwycenie o programie środowiskowym rządku japońskiego „mottainai“. Ten wyraz, tak wyjaśnia prowizoryczne tłumaczenie mowy pana na angielski, znaczy mniej więcej tyle co „don’t waste what is valuable“. Koizumi w swoim osobistym liście był bardzo zdziwiony, że cudzoziemiec (cudzoziemka!) jest w stanie, zrozumieć sens słowa „mottainai“. Potem daje praktyczne wskazówki: jeśli wszyscy w kraju zmniejszyliby Air condition o jeden stopień (jak grzeje jeden topień mniej, jak ochładza jeden stopień więcej), Japonia mogłaby zredukować emisja CO2 rocznie o parę tysięcy ton („thousands of tons“). I w wypadku nagrzanych klap od sedesu, każda rodzina mogłaby oszczędzić jakiejś „18 kg“ tej samej emisji rocznie, kiedy wszyscy zawsze po załatwianiu sprawy zamknęliby pokrywkę nad ciepłą klapą.

Czysta Japonia. W instrukcjach domu Ninomiya niedwuznacznie proszą nas, że trzeba resztki sosu na sałatę lub oleju „stwardnieć“ jakimiś środkami chemicznymi. I potem oddać do śmieci specjalnych. Albo: zawinąć w stare gazety lub stare ubrania i oddać do normalnych śmieci łatwopalnych. Kreda farbuję piasek na plaży wschodniej Rugii jeszcze bardziej na białe. Nie dramatyczne wydarzenie przyrody.

Czysta Japonia. W całym kraju przez okrągły rok działają tysiąca jak nie miliony tak zwanych „Vending machines“ i oferują ludziom napoje chłodzone i napoje nagrzane. Na Hokkaido przy 20 stopni mrozu w każdej chwili na każdym rogu ulicy można dostać gorącą kawę w puszce. Latem połowa Tokio jest kubkiem lodowatej zielonej herbaty. A sedesy też nie dają się zamknąć szczelnie w tym kraju.

Można przenumerować listy premiera Koizumi bezpłatnie na stronie:
http://www.kantei.go.jp/foreign/m-magazine/

Waga dotarła do mnie. Rozpacz również. Sprawiedliwie muszę rozdzielić ciężary na dwie walizki. Wkrótce podróżujemy oddzielnie. 
Comments: Prześlij komentarz

<< Home

ARCHIVES
01/02/2005 - 01/09/2005 / 01/09/2005 - 01/16/2005 / 01/16/2005 - 01/23/2005 / 01/23/2005 - 01/30/2005 / 01/30/2005 - 02/06/2005 / 02/06/2005 - 02/13/2005 / 02/13/2005 - 02/20/2005 / 02/20/2005 - 02/27/2005 / 02/27/2005 - 03/06/2005 /


Powered by Blogger