Japonia2005
sobota, lutego 26, 2005
  Ostatnie Święto .

Po północy otwieraliśmy ostatnią półbuteleczkę Freixenet. Profesor ma urodziny. Gratulacje docierają do naszego posprzątanego apartamentu przez telefon (jednak działa!).

Dziś ostatnia gorączka. Ostatnia rozpacz. Ostatnie słońce. Obserwujemy jak śnieg topie n polu ryżowym za oknem. Rowerem transportowaliśmy jeszcze raz 9 kilogramów papieru do poczty. Jeszcze raz Bag Land, jeszcze jeden rzemyk dla walizki. Jeszcze jeden punkcik na „Pointcard“. Sprzedawczyni bardzo byłaby rozczarowana, gdybym się jej zwierzyła, że ten drugi punkcik (tak samo jak pierwszy) na nic się już nie nadaje.

Profesor pracuje. Jest człowiekiem pracowitym. Ja pisze ostatnie zdani. Jestem człowiekiem piszącym.

Zaraz pojedziemy do Tokio. Odprowadzamy dużą walizkę Remova i jednego laptopa do Asagaya i oddamy ich Mario do rąk wiernych.

Potem jemy kolację w restauracji południowohinduskiej. Tam, gdzie ostatnio byliśmy. Tak blisko Tokio-Station, że możne się przejść. Z Mario i Hiroko. 
Comments: Prześlij komentarz

<< Home

ARCHIVES
01/02/2005 - 01/09/2005 / 01/09/2005 - 01/16/2005 / 01/16/2005 - 01/23/2005 / 01/23/2005 - 01/30/2005 / 01/30/2005 - 02/06/2005 / 02/06/2005 - 02/13/2005 / 02/13/2005 - 02/20/2005 / 02/20/2005 - 02/27/2005 / 02/27/2005 - 03/06/2005 /


Powered by Blogger